Kiedy idę z moim dzieckiem do sklepu z zabawkami, przeżywam tam często większą ekscytację niż ono samo. Na półkach znajduję zabawki, które w moich czasach były dostępne tylko dla szczęśliwych posiadaczy dewiz, za szybą wystawy Pewexu czy Baltony.

Zabawki z PRL

Zabawki z PRLKupując lalkę Barbie mojej córce, trochę spełniam własne, nigdy nie zaspokojone marzenie o pięknej, długonogiej lalce, którą w mojej klasie miała tylko jedna dziewczynka mająca ojca marynarza. Do dziś pamiętam podziw, jaki w nas wzbudzała ta lalka. Jakie miała piękne ubrania, jak nie wiedziałyśmy jak się nią bawić bo pośród naszych szaroburych misiów i plastikowych laleczek wyglądała jak niedostępna królowa. A Lego? Niedoścignione duńskie marzenie z katalogów przysłanych przez wujka z zagranicy? Nasze polskie klocki często nie chciały się dobrze składać. Trudno było z nich zbudować skomplikowane budowle.

Zabawki z PRL miały jedną zaletę – we wszystkich domach były identyczne. plastikowy kotek z harmonijkowym tułowiem, w którym zbierał się brud; lalki z krótkimi kręconymi włosami i zamykanymi oczami. obowiązkowo mały plastikowy miś w różnych , niedziecięcych kolorach – oliwkowym, brunatnym , szarym – z ruszającymi się uszkami i piszczącym noskiem. trudno się było do niego przytulić, ale i tak go kochaliśmy. miał sobie coś z Koralgola i coś z Uszatka. namiętnie zbieraliśmy gumowe postaci z bajek – pszczółkę maję z Guciem, Pixie i Dixie, Rumcajsa z Cypiskiem i Hanką, Żwirka i Muchomorka. chłopcy w kieszeniach poza kapiszonami nosili głowy diabełków, którym po naciśnięciu policzków z ust wypadał czerwony język, oraz oślizgłe pająki, które po rzuceniu na ścianę osuwały się powoli w dół. Zamiast gier na konsoli mieliśmy Master Mind i kostkę Rubika, którą wszyscy próbowali ułożyć, ale udawało się jedynie nielicznym.

Nostalgia ukryta w zabawkach

Tylko nielicznym szczęśliwcom w udziale przypadło posiadanie Małpki Monchichi, lalki Fleur – starszej i bardziej obfitej w kształtach siostry Barbie czy też legendarną radziecką grę elektroniczną, gdzie wilk nieustannie gonił Zająca.

A ponieważ wszystkie te zabawki szybko się nam, dzieciom nudziły, wybiegaliśmy na podwórko. Mieliśmy do dyspozycji patyki, kamienie, oberwaną piłkę – szmaciankę, czasami wrotki , hulajnogę po starszym bracie albo rower. Ach, oczywiście jeszcze gumę do skakania. I dużo, dużo wolności oraz wyobraźnię nie zajętą wirtualną rzeczywistością. To wystarczyło by bawić się naprawdę wspaniale, wspominać to dzisiaj z łezką w oku.

[Głosów:1    Średnia:5/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here